Bitwa o Telos okazała się być ostatnim rozdziałem jednej z najstraszniejszych wojen w historii. Inwazja, która trwała prawie trzy lata, pochłonęła przynajmniej 365 bilionów istnień, co i tak niestety może być wartością wielce zaniżoną. Przepadły całe cywilizacje, planety pełne kultury, gatunków rozumnych, unikalnej fauny i flory. Zrujnowane zostały miasta, infrastruktura, wyczerpane zostały źródła zasobów. Struktury społeczne również wywrócone zostały do góry nogami, podobnie jak świat finansów i polityki. Życia tych, którzy przetrwali, pełne będą historii traumatycznych, pogrzebanych marzeń i utraconych szans. Mimo, że dziś Galaktyka świętuje pokój, a już wkrótce i nowy rok, jasnym jest, że skutki wojny zostaną z nami jeszcze przez wiele następnych lat.
Nic więc dziwnego, że negocjacje z Yuuzhan Vongami po zawieszeniu broni nie należały do najłatwiejszych. Wielu domagało się zemsty, słusznie wskazując bestialstwo i bezwzględność, jaką wróg okazał wobec podbijanych światów. W końcu Vongowie zaprzestali walki wyłącznie ze względów ideologicznych. Sukces Jedi w pałacu na Telos pozbawił Yuuzhan głównego przywódcy, a struktura ich wierzeń nie pozwalała wybrać innego – sygnałem do końca wojny nie była więc dla nich wizja zagłady, nie żaden dylemat moralny, a zwykła dziura w hierarchii. Jak więc okazać litość wrogu, który wciąż nie doszukuje się niczego złego w tym, co zrobił? Czy Vongowie są w ogóle w stanie – psychicznie, mentalnie, może wręcz ewolucyjnie – zrozumieć pojęcie empatii? Wiele mówi też fakt, że po śmierci głównego przywódcy duża część najeźdźców popełniła samobójstwo, kończąc walkę na własnych zasadach. Inni zaś, czyli ci, którzy posłuchali ostałych zwierzchników i poddali się, oczekiwali natychmiastowej śmierci z rąk naszych żołnierzy, nadal nie pojmując konceptu łaski.
Śmierć jednak nie nadeszła, mimo kilku incydentów i ogromnej presji ze strony niektórych reprezentantów władzy. Najsilniej za natychmiastową eksterminacją Vongów opowiadali się Bothanie, jednak głosy innych cywilizacji również zahaczały o pomysły oparte o zemstę. Niektórzy sugerowali, że zlikwidowani powinni zostać wszyscy wojownicy Yuuzhan Vongów, co do jednostki. Inne pomysły zakładały odesłanie najeźdźców w pustkę kosmosu, skazując ich na milenia tułaczki i najpewniej stopniowe wymarcie. Rozwiązanie nadeszło jednak z niespodziewanego kierunku, a więc od strony Zonamy Sekot. Ten tajemniczy świat, przypominający raczej ogromny, rozumny twór, aniżeli klasyczną planetę, ujawnił, że sam pochodził z tej samej galaktyki, z której przybyli Yuuzhan Vongowie. Zonama Sekot okazała się być potomkiem, ziarnem – przy całej abstrakcji tego stwierdzenia – pierwotnej ojczyzny najeźdźców. Gdy planeta, odnaleziona przez Jedi Luke’a Skywalkera, przybyła nad Telos, Vongowie rozpoznali w niej echo dawnej ojczyzny. W szeregach wroga powstał ideologiczny rozłam, posypał się system kast i system wierzeń. Śmierć głównego przywódcy i brak następców była więc tylko gwoździem do domkniętej już trumny.
Zonama Sekot zaproponowała zostanie nową ojczyzną pozostałych przy życiu Vongów. Pomysł ten z początku nie zdobył szerokiego poparcia, ale mediacje prowadzone przez Jedi stopniowo osłabiły sprzeciw, a i wkrótce zaowocowały przychylnością. Przywódcy Nowej Republiki i Resztek Imperium, ale także dygnitarze innych frakcji, zobaczyli w tym rozwiązaniu szansę na lepszą przyszłość. Vongowie mieli zyskać własny świat, w wydzielonym w przestrzeni kosmicznej rezerwacie. Ich cywilizacja miała przetrwać, ale pewnym kosztem. Ulec miał system wierzeń i system kast, by rozpocząć proces transformacji całej rasy w twór bliższy cywilizacjom naszej galaktyki. Wszelkie formy uzbrojenia i ofensywnych technologii zostałyby zniszczone, a sami Vongowie nie mogliby opuścić powierzchni planety. W zamian Yuuzhanie mieli pomóc w odbudowie światów, które zrujnowali, oferując lepsze zrozumienie biotechnologii i wynajdując procesy cofające terraformację. Warunki te zachęciły przywódców frakcji do rozpatrzenia propozycji i już wkrótce podpisano oficjalne „Porozumienie na Sekot”. Koniec wojny stał się faktem.
Rozejm oczywiście nie zachwycił wszystkich uczestników rozmów. Bothanie zadeklarowali sprzeciw wobec jakichkolwiek form zawieszenia przemocy wobec najeźdźcy. Wtórowali im przedstawiciele światów północy, nieprzekupieni nawet formą pomocy w odbudowie swych planet. Reprezentantów PSP dodatkowo rozjuszył fakt, że rezerwat Yuuzhan Vongów prawdopodobnie ulokowany zostanie nieopodal ich terytorium. Nowa Republika wciąż nie posiada formalnego przywódcy i to również wpływa na ilość politycznych machinacji, jakie zakręciły się dookoła rozmów pokojowych. Dużą rolę w rozejmie odegrali w końcu Jedi, a ich reputacja wśród niektórych grup na szczycie władzy, jak i w społeczeństwie, do najlepszych nie należy. Mimo to, optymiści doszukują się w Porozumieniach z Sekot nowej szansy dla Galaktyki. Okazanie łaski Vongom jest bowiem świadectwem zachowania podstawowych wartości natury moralnej, których nawet tak straszliwy konflikt nie był w stanie doszczętnie pogrzebać.
Komentowanie wyłączone.