Wizyta Jedi na pokładzie Gwiezdnego Niszczyciela, orbitującego nad Chandrillą – wywołała zaskakujące efekty. Gdy mieszkańcy planety poznali zamiary załogi, niechybnie ulegli przerażeniu, choć szybko przyszła ulga – gdy uświadomili sobie, że dzięki dwójce wysłanników zagrożenie zostało powstrzymane.
Nie znamy dokładnych kulisów zajść na okręcie, wiemy jednak – że Jedi poznali przerażające plany ekipy Niszczyciela. Zdekonspirowani, musieli jednak opuścić krążownik i w zażartej walce – uciekli myśliwcem w nadprzestrzeń. Zdobyte przez nich dane zostały natychmiast przesłane do siedziby Zakonu, skąd trafiły do sił szybkiego reagowania Nowej Republiki. Nie minęło wiele czasu, a zagrożenie zostało trwale usunięte.
Rzecznicy rządowi poinformowali, iż załoga miała w planach dokonać samobójczego ataku na Chandrillę, niszcząc wszystkie kluczowe punkty planety – generatory pól, ośrodki komunikacyjne, fabryki, największe miasta. Nikt nie planował powrotu – chciano dokonać jak największych zniszczeń za cenę życia. Awaria okrętu okazała się jednak nie być zwykłą przykrywką – krążownik został rzeczywiście znacznie uszkodzony, co zmusiło go do oczekiwania na orbicie. Z tego względu, nawet wiedząc o rychłym przybyciu sił Nowej Republiki – nie mogli podjąć żadnych działań. Jeden z pilotów, który pragnął zachować anonimowość, powiedział:
Dowódca nadał transmisję zaraz po otrzymaniu danych od Jedi i kazał szykować się nam do lotu. Dziesięć minut później otrzymał niezbędne zezwolenia, minęła zaledwie godzina i już grupa abordażowa wylądowała w hangarze, osłaniana przez myśliwce.
Na pewno nie spodziewali się tak szybkiej akcji – żadna z maszyn nie została uszkodzona, ranna została tylko piątka ludzi z wysłanej tam siedemdziesiątki. Wróg walczył jednak do ostatniego tchnienia, przeżyła zaledwie czwórka szturmowców i sam Moff.
Najważniejszym może być fakt, że przesłane przez Jedi informacje, wyraźnie wskazują na to, że Niszczyciel nie działał na zlecenie żadnych sił Imperium. Był osobistą własnością Moffa Vhirana Jago, który dowodził akcją. Wygląda na to, że była jego osobistym pomysłem, a załoga składała się z fanatyków, niezdolnych zgodzić się na pokój. Reprezentanci Resztek Imperium nie komentują zbyt chętnie sytuacji, lecz każdy utrzymuje, że nie zdawali sobie z niej sprawy. Moff Disra idzie jednak dalej, komentując sytuację w niniejszy sposób:
Zamierzam ubiegać się u organów sądowniczych Nowej Republiki o wydanie schwytanych członków załogi w nasze ręce. Ci ludzie naruszyli ratyfikowany przez nas traktat i powinni odpowiadać za to przed nami. Ich egzekucja powinna być naszą powinnością.
Choć plany Moffa Jagi słusznie przeraziły wielu ludzi, możemy jednak odetchnąć z ulgą dzięki zdolnościom dwójki Jedi, jak i odcięcia się Imperium od działań takich renegatów.
Nie powiem, cała sytuacja na Niszczycielu nas zaskoczyła. Żeby statek się popsuł podczas samobójczej misji, jeśli to nie wola Mocy to co?
Głupota ludzi, którzy nie raczyli sprawdzić wszystkiego przed odlotem, będąc tak pewnymi swego, że agnorancja zaślepiła im zdrowy rozsądek.
Tak czy inaczej… dobrze, że stało się to, co się stało. Cieszy mnie fakt, że mogłem wraz z Layfonem pomóc, a jeszcze bardziej mnie cieszy, że nasze nazwiska nie zostały wymienione.
Adachi, Layfon – gratulacje! Uratowaliście naprawdę wiele istnień, cały Zakon może być dumny z powodzenia waszej misji. Miejmy nadzieję, że jeszcze nie raz usłyszymy o waszej wspólnej misji, jak widać we dwójkę działacie bardzo skutecznie