Sensacja! Na Yavin IV doszło do makabrycznego odkrycia. Śledczy z Coruscant odnaleźli zwłoki niedoszłych kandydatów na Jedi! W specjalnym reportażu wyjaśniamy szczegóły najgorętszej informacji dnia!
Przez ostatnie tygodnie wiele mówiło się o kolejnych problemach Zakonu Jedi, lecz to, co prezentujemy Państwu dzisiaj, zdecydowanie je przewyższa. Cofnijmy się jednak do początku wydarzeń. Wszystko zaczęło się po sensacyjnych odkryciach, które obiegły galaktykę. Jedi współpracujący z Sithami? Jedi stroniący od cnot i niewypełniający własnego kodeksu? A na dodatek fakt, iż to jedynie wierzchołek góry lodowej? Zakon znalazł się w tarapatach, lecz w prawdziwe kłopoty wpadł dopiero teraz. Senat otworzył specjalne dochodzenie, by zbadać dziesiątki pogłosek, jakie napłynęły w minionych tygodniach. Jedna z nich dotyczyła tajemniczej lokacji na Yavin IV, a więc miejsca, gdzie szkoli się kandydatów na Jedi. Na księżyc wysłano doświadczoną ekipę śledczych, którzy po wielu godzinach marszu oraz przedzierania się przez naturalne przeszkody dotarli do antycznych zabudowań. W samym środku tropikalnej dżungli zakopane były budowle, które z zewnątrz przypominały ruiny Massassich, jakich pełno w okolicy. Kryły jednak w sobie tajemnicę, w postaci zapuszczonego toru przeszkód, który mimo wielu lat zaniedbania, wciąż pozostawał sprawny.
Kompleks skrywał makabryczną trasę, wypełnioną śmiertelnymi pułapkami i pozostałościami po tych, którym nie udało się jej pokonać. Tor przeszkód ewidentnie nastawiony był pod sprawdzanie umiejętności dotyczących Mocy, a więc od razu stało się jasne, iż jego gospodarzami byli Jedi. Twórca labiryntu popisał się nie lada kreatywnością – na nieszczęśników czekały klaustrofobiczne labirynty, wypełnione insektami i drapieżnikami. W środku znalazło się również miejsce na sale wypełnione ostrymi kolcami, do teraz naznaczonymi przez zaschniętą krew ofiar. Gdzieniegdzie tor patrolowały droidy, wyposażone w broń ostrą oraz toporną, acz nadal zabójczą, broń białą. Upiorny szlak zwieńczony został morderczą trasą wspinaczkową, wyposażoną w kolejne pułapki, zaprojektowane do zgniatania nieszczęśników i kończenia ich życia w ogromnych cierpieniach.
Mimo koszmarów, jakie przywoływał tor Jedi, na najstraszniejsze znalezisko natrafiono kawałek dalej. W pobliskim lesie, między wydmami rzecznego piasku, leżała niepozorna polana. Grząski grunt, na którym swobodnie rosła młoda trawa, krył pod sobą tajemnicę. Na tym odludziu, w płytkiej mogile, rzuceni na wspólny stos, spoczęli ci, którzy nie podołali wyzwaniu morderczego toru. Raport śledczych nie omieszkał zaznaczyć ich własnych emocji – mimo profesjonalizmu, pozostanie obojętnym wobec znaleziska było niemalże niemożliwe. Relacja wprost wspominała, iż natura tego odkrycia była czymś, w co trudno uwierzyć, czego trudno zapomnieć. Kości były wymieszane ze sobą tak bardzo, iż próby skompletowania szkieletów bez drobiazgowych badań genetycznych okazały się zwyczajnie niemożliwe.
Nawet laik zrozumiałby, że skala odkrycia znacznie przewyższała możliwości niewielkiego zespołu śledczych. Po pierwotnych zeznaniach śledczych, na miejsce wysłano kolejny zespół ludzi, złożony z traumatologów i specjalistów medycyny sądowej. Ekspedycja numer dwa do teraz prężnie działa na terenie odkrycia, stopniowo katalogując szczegóły znaleziska. Obszar zabezpieczony jest również przez oddziały wojska, mające zapewnić bezpieczeństwo zarówno przed zwierzętami, jak i ingerencją sił obcych. Redakcji nie udało się ustalić, czy sami Jedi próbowali przeszkodzić w wykopaliskach. Do teraz nie jest znane również oficjalne stanowisko Zakonu wobec odkrycia.
Sprawa, choć dramatyczna i głośna, wciąż budzi wiele wątpliwości. Z raportu wynika, iż znaleziska datowane były na kilka lat wstecz, brakowało w nich świeżych ciał. Tor również wyglądał na zapomniany, a jego funkcjonalność wynikała zwyczajnie z pewnej autonomiczności, takiej jak wewnętrzne źródła zasilania czy automatycznie serwisowane droidy. Być może nawet sam Zakon nie znał szczegółów okropnego procesu selekcji, co tłumaczyłoby, dlaczego tajemniczy tor został pozostawiony samemu sobie przez tyle lat. Wiadomo natomiast, iż ani Senat, ani tym bardziej społeczeństwo, nie utracą zainteresowania tą sprawą. Jeżeli wcześniej można było powiedzieć, iż Jedi znaleźli się na równi pochyłej, teraz z pewnością można przyznać jedno – Zakon balansuje na krawędzi przepaści.
Komentowanie wyłączone.