Z ostatniej chwili… Stara baza wojskowa Rebeliantów na planecie Hoth stała się punktem wypadowym grup przestępczych. Szczegóły są jednak nieznane, jedyne informacje jakie zdobyliśmy od informatora mówią, że wojsko postanowiło współpracować z zakonem Jedi, żeby posprzątać ten bałagan. Udało się nam też dowiedzieć, że nie obyło się bez ofiar w tym starciu, jednak wojsko nie chce ujawnić nazwisk poległych i czy przemytnicy zostali pojmani.
Rzecznicy sił wojskowych Nowej Republiki mówią, że starano się załagodzić ten konflikt pokojowo i bez użycia siły; twierdzą też, że ich celem głównym w bazie nie było pozbycie się przestępców tylko zbadanie pewnych anomalii które tam wystąpiły, a o obecności grupy nic nie wiedzieli.
Powstaje przez to pewne pytanie: czemu stara baza wojskowa pozostała bez nadzoru, i czemu wojsko nie patrolowało tego regionu? Czyżby jakieś ramie wojska współpracowało z kartelami przestępczymi, co dało im wolną rękę na działalność tam?
Będziemy na bieżąco śledzić temat i informować państwa o tym.
Kwestia wydaje mi się przerysowana. Sprawa jest bardzo prosta – Nowej Republice brak sił i środków, by zajmować się swoimi starymi punktami. Nie wątpię w istnienie korupcji, ale nie szukajmy jej wszędzie…
Mimo wszystko takie bazy powinny być patrolowane co jakiś czas, aby uniknąć właśnie takich sytuacji. Nauczka dla republiki.
Racja, często takie opuszczone bazy służą kryjówką dla jakiś przemytników czy złodziei, Nowa Republika powinna co jakiś czas wysyłać patrole w takie miejsca.
Według mnie baza ta była pilnowana lepiej niż kanclerz. Skąd zwykłe kartele przemytnicze, czy też narkotykowe mają budżet na zakup oraz konserwację takiej armii droidów?