Początek negocjacji na Taanab

Triumf sił zjednoczonych nad Telos można uznać za zamykający akt wojny. Rozbici Yuuzhan Vongowie złożyli swoją broń na polu bitwy, a wkrótce zrobili to formalnie, za pośrednictwem swoich delegatów. Celem „Porozumienia na Sekot” było podjęcie natychmiastowych decyzji na dobre kończących konflikt. Ten doraźny dokument miał być jednak wyłącznie wstępem do właściwych rozmów, które już za kilka dni rozpoczną się na planecie Taanab. Przy jednym stole zasiądą reprezentanci trzech głównych frakcji: Nowej Republiki, Resztek Imperium oraz Kartelu Zewnętrznych Rubieży. Nadrzędnym tematem konferencji wciąż pozostaje ustalenie miejsca na rezerwat dla ocalałych Yuuzhan Vongów, jednak w tle odbędą się rozmowy znacznie istotniejsze dla przyszłości Galaktyki. Na Taanab omówiona zostanie bowiem kwestia powojennych granic, które do tej pory wynikały wyłącznie z ruchu wojsk na froncie. Każdy z „tymczasowych” zaborców ostrzy sobie zęby na potencjalne zdobycze terytorialne, trudno więc spodziewać się łatwych kompromisów.

Najciekawiej zapowiada się dyskusja dotycząca losów północy. To tutaj inwazja Yuuzhan Vongów odcisnęła największe piętno, a wiele światów uległo całkowitemu zniszczeniu. Miasta północy obecnie przypominają niekształtne ruiny, zaś rozrzucone w kryzysie migracyjnym społeczeństwa nie są w stanie wyznaczyć pełnoprawnych reprezentantów. Wygląda więc na to, że o losach dziesiątek systemów zadecydują dwie największe frakcje. Nowa Republika z pewnością optować będzie za niezależnością planet, gdyż Protektorat Sektorów Północy, który takową neutralność miał gwarantować, już od wielu miesięcy otwarcie sympatyzuje z Resztkami Imperium. Niektórzy delegaci Republiki wprost deklarują, że PSP jest obecnie równie imperialne, co Bastion. Ucementowanie ekspansji interesów Resztek może oznaczać raptowny rozwój tej frakcji, a być może nawet transformację w pełnoprawne Imperium. Scenariusz ten byłby katastrofą dla Nowej Republiki i zburzeniem dynamiki sił, która obowiązywała przez ostatnią dekadę. Nic więc dziwnego, że włodarze z Fondora kładą szczególny nacisk na rozstrzygnięcie sprawy północy na swoją korzyść.

Równie interesująco zapowiadają się negocjacje dotyczące wschodnich obszarów Galaktyki. Zdobyte przez Kartel Zewnętrznych Rubieży systemy w dużej mierze przed wojną były neutralne, jednak wśród nich znajdują się także takie, które należały do Nowej Republiki. Władze planet Bimmisaari i Boz Pity otwarcie wyrażają przywiązanie do dawnego sojusznika i sprzeciwiają się jakiejkolwiek obecności Huttów w obrębie swoich granic. Podobnie wygląda sprawa z systemem Kessel, który mimo neutralności przed wojną otwarcie sympatyzował z Nową Republiką. Świat ten jest wyjątkowo cenną zdobyczą ze względu na swój przemysł wydobywczy i KZR łatwo z niego nie zrezygnuje. Na niekorzyść Huttów działa jednak bardzo silny czynnik, jakim jest fakt potwierdzonej kolaboracji z wrogiem. Śledztwo na Bimmisaari udowodniło, że Huttowie przepuścili część wycofujących się sił wroga w zamian za udostępnienie wiedzy dotyczącej biotechnologii. Ruch ten poskutkował rozbiciem jednej z flot Nowej Republiki, a później, w trakcie „Operacji Wolność”, miał swoje odbicie w zwiększonej liczebności przeciwnika. Incydent znacząco osłabia pozycję negocjacyjną KZR, a biorąc pod uwagę militarną przewagę dwóch pozostałych frakcji, może on stanowić gwóźdź do trumny dla ekspansji terytorialnej Huttów.

Gdzieś po środku rywalizacji głównych graczy znajdują się gracze mniejsi, których interesy również doczekają się rozstrzygnięcia. Wiele „wyzwolonych” systemów nie posiada swoich reprezentantów, tak jak większość światów północy. Wojna zdezintegrowała całe struktury społeczne, a nieliczni ocalali koczują teraz w dziesiątkach kosmoportów, z trudem utrzymując własną tożsamość. Nietrudno przypuszczać, że wiele planet na dobre utraciło swoich mieszkańców. Są jednak takie, których ludność cechuje się silnym przywiązaniem do tradycji i łatwo nie przełknie stałej obecności jednej z dużych frakcji. Rozstrzygnięcie losów planet bez głosu ich obywateli może zakończyć się latami niechęci, a być może także otwartym buntem. Sztuczne twory geopolityczne, których ogrom zbudowano na miszmaszu kultur bywają tworami chwiejnymi, szczególnie jeżeli „zjednoczenie” wprowadzano siłą. W takim wypadku nawet najlepsza dyplomacja nie wyprze oczywistego faktu – po stronie zwycięzców wojny znajdą się tacy, którzy w rzeczywistości przegrali.