W kontraście do marazmu, jaki zagościł na froncie południowym i w Nowej Republice, działania na północy galaktyki zdają się poruszać z prędkością światła. Owy dynamizm przypisywany jest powstaniu Protektoratu Sektorów Północy, którego istnienie wprowadziło porządek i pozwoliło uruchomić niezbędne łańcuchy zaopatrzeniowe w rekordowym czasie. Nawet niewielkie perturbacje w głównym organie administracyjnym, gdzie Nowa Republika wymieniła ponad połowę swoich reprezentantów, nie wpłynęły znacząco na rozruch nowej inicjatywy. Środki, które zebrano, już wkrótce znalazły się na pierwszej linii frontu, dołączając do największej ofensywy, jakiej doświadczyła północ.
Siły Resztek Imperium uderzyły w najbardziej umocnione sektory terytorium Yuuzhan Vongów, będące podbrzuszem machiny wojennej. Brutalny i zmasowany atak zaskoczył przeciwnika, który najwyraźniej nie spodziewał się ofensywy tego rozmiaru. Nie spodziewali się jej również analitycy w Nowej Republice. Dane, które do tej pory uznawano za wiarygodne, okazały się mijać z rzeczywistością. Sama ilość Gwiezdnych Niszczycieli, jaka wzięła udział w starciach, przewyższyła prognozy o około 30%. Resztki Imperium trzymały asa w rękawie, manipulując nie tylko opinią swoich wrogów, lecz także i sojuszników. W momencie gdy truchła tysięcy Yuuzhan Vongów straciły już okazję do zadawania pytań, w Senacie z niepokojem zerka się na to, czym staje się niedoceniany sojusznik na północy galaktyki.
Przyjęcie uchodźców, które miesiące temu odebrano za gest miłosierdzia, z czasem okazało się być ruchem wyrafinowanego gracza. Z uciekinierów powstała armia, z silnym, patriotycznym kręgosłupem, zbudowanym z nienawiści do wspólnego wroga, z poczucia odrzucenia… i z chęci zemsty. Istoty, jakie teraz noszą na piersi herb Imperium, żyły w biednej i zapomnianej części Nowej Republiki, traktowanej po macoszemu. Piękne i bogate światy centrum i południa, metropolie sięgające chmur, spoglądały na zapracowanych rolników i kolonistów, widząc zmęczone twarze i brzydkie, stwardniałe dłonie. Odrzuceni przez los otrzymali szansę, by podnieść się z kolan i stanąć prosto, na równi z innymi, uczciwie. Z biegiem czasu pogarda jednak powróciła, powoli i subtelnie, schowana za poczuciem dumy – lecz tym razem skierowana była w przeciwną stronę.
Wojna dała głos nie tylko tym, którzy go nie posiadali, ale także tym, którzy kiedyś go utracili. Mobilizacja wojsk na zmasowaną skalę utworzyła szereg okazji i była powodem niejednej „drugiej szansy”. W ogniu bitew renomę zdobyli nowi dowódcy, którym do tej pory nie powierzono odpowiedniego zaufania i środków, a na salony wrócili zasłużeni i zapomniani, których przed laty skazano na śmietnik historii, wraz z zakończeniem galaktycznej wojny. W czasach chaosu i nierozsądku, niegdyś absurdalne tezy i opinie wygłaszane szeptem stały się teraz punktami globalnej dyskusji. Duch prawdziwego Imperium, jakiego zakopano i następnie przygwożdżono ujmującym godności przedrostkiem, znów zdaje się kiełkować w sercach ukrytych za szarymi mundurami.
Nawet Gilad Pellaeon, człowiek o ogromnej reputacji oraz szacunku, zmuszony jest do wysłuchania nowych idei. Admirał stracił wielu sojuszników, a utrzymanie Rady Moffów w ryzach, szczególnie w tak dynamicznych czasach, wymaga wielu kompromisów. Pomysł obalenia przywódcy wciąż uznaje się za niedorzeczny, jednak jasnym jest że od tej pory każdy krok sędziwego lidera będzie bacznie obserwowany i oceniany. O ile trudno oskarżyć Pellaeona o brak rozsądku i złą wolę, tak należy zrozumieć, że jego decyzje zawsze będą oparte o dobro własnych ludzi. Nowa Republika powinna być na to gotowa, czy to teraz, czy w nadchodzącej przyszłości.
Zaktualizowano Mapę Galaktyki.
Komentowanie wyłączone.